Forum klanu
Rozbójnik
Elfce zdawa³o siê, i¿ te ruiny mog³y pamiêtaæ czasy Shunnaimana, czy Parisa, albo i du¿o wcze¶niej. Lecz nie wygl±da³y na echo pradawnej potêgi Gigantów, p³askorze¼by, figury czy obrazy na nic nie wskazywa³y, gdzy¿ nie mo¿na by³o napotkaæ ani jednych. Równie dobrze mog³a to byæ warowna rezydencja, jak i wiêzienie. Co bardziej niepokoi³o Ashimeth, to brak fauny. Choæby myszy czy szczurów. A gdzie nie ma szczurów, choæ powinny byæ, siedzieæ musi niema³e licho.
Straci³a z oczu elfa, jakim niew±tpliwie by³a humanoidalna postaæ, s±dz±c po jego chodzie. Nie musia³a jednak zbytnio nadwyrê¿aæ zmys³ów, gdy¿ krzyk i ha³as bezb³êdnie j± nakierowa³. Chy¿o i gibko pogna³a, skacz±c przez zwaliska i zapadliska, omijaj±c przeszkody.
Odnalaz³a miejsce, w które zapad³ siê nieznajomy. Poprawi³a niesforne rude loki, jakie wymknê³y siê spod jej kaptura.
Jej mroczne i zwierzêce oczy dobrze siê spisywa³y, jak i szpiczaste uszy po¶ród ciemno¶ci szeptów i mlasków. Nie przeszkodzia³a rozmowie elfa z tutejszym, zdaje siê, rezydentem, i stara³a siê nie ujawniaæ swej obecno¶ci, obserwuj±c i nas³uchuj±c z bezpiecznej odleg³o¶ci.
Offline
Proszê, proszê takiej pewno¶ci siebie po khazadzie siê nie spodziewa³a.
Zerknê³a na górê, postaæ nie poruszy³a siê , no có¿ skoro krasnolud móg³ to i ona.
- Ej rusz siê i otwieraj bramê ... nie mam zamiaru staæ tu ca³ej nocy.
Ze zdenerwowania przebiera³a nogami z jednej na drug± .
Offline
Postaæ rozejrza³a siê doko³a, na chwile zatrzyma³a wzrok na gêstwinie le¶nej. Potem wsta³a, i za siebie podnios³a niewielk± siekierê. Nawet teraz d³onie by³y schowane pod rêkawami p³aszcza.
- Kim jeste¶cie i czemu mia³bym wam otworzyæ t± zasran± bramê. Mówcie kim jeste¶cie, albo patrzcie siê dalej na bramê jak ciele na obsrane wrota. - g³os by³ do¶æ gruby. Siekierê trzyman± w d³oni skierowa³ na khazzada. W ka¿dej chwili by³ gotowy do rzutu. Postaæ kaszlnê³a kilka razy mocno.
- No mówiæ. Bez opierdalania, do kurwiej dupy. - postaæ rozejrza³a siê szybko jeszcze raz po okolicy.
Offline
Gdyby mia³a d³u¿sze w³osy zapewne falowa³yby one teraz na wietrze niczym li¶cie drzew, które ros³y nieopodal. Jednak czu³a mocne podmuchy na swojej twarzy. Schyli³a siê do khazada.
- Siê nie patyczkuje pies chêdo¿ony ... niech go ...
Urwa³a, w koñcu damie nie wypada³o przeklinaæ, choæ wiele zdro¿nych s³ów cisnê³o siê jej na usta. Teoretycznie mog³aby siê siê pozbyæ tego go¶cia, ale mimo przynale¿no¶ci rasowej tli³y siê w niej krzty dobrego wychowania.
- Trza siê naradziæ co i jak robimy.
Offline
Roriel chrz±kn±³ sfrustrowany, po czym wrzasn±³ do jegomo¶cia na stra¿y.
- No jojco Gron Koin'o! Mom wiodomo¶æ do wyszygo szyfo! winc powiodom go, ¿y przyby³ toworzysz nijokigo ylfa Renvelno! - Khazad obejrza³ siê nerwowo za siebie upewniaj±c, ¿e nic niebezpieczniejszego nie znajduje siê za jego plecami i ca³kowicie maj±c w dupie ¿e mierz± do niego toporem.
Offline
Z nieba zacz±³ padaæ drobny deszcz przez co widoczno¶æ sta³a siê jeszcze gorsza, choæ przed bram± tli³y siê s³abo pochodnie daj±c ostry, dra¿ni±cy nieprzyjemnie nozdrza dym.
Orczyca drgnê³a niepewnie s³ysz±c imiê Boga, którego niegdy¶ czci³a. Ogarn±³ j± dziwny niepokój.
- S³uchaj no wartowniku, jam jest Narathiel zu Gandi i przyby³am tu odnale¼æ niejak± Cynadriel, a dosz³y mie s³uchy, ¿e przebywa w tym oto obozie.
No tak, ¿e te¿ wcze¶niej nie wpad³a na to, ¿e Skowronek mo¿e tu byæ.
Offline
Postaæ po chwili zamys³u zniknê³a na chwilê przechodz±c na ty³ wie¿y. Po nied³ugiej chwili czasu brama zaczê³a powoli siê otwieraæ. Wnêtrze obozowiska nie by³o zbyt zadbane. G³ówny budynek sta³ do¶æ mocno zaniedbany. Dawno wy³amanych drzwi nawet nikt nie próbowa³ naprawiæ. Obok niego na stosach piêtrzy³y siê potê¿ne bele. W rogu sta³ niewielki barak. Mo¿na by³o wywnioskowaæ ¿e jest stosunkowo nowy. Drewno by³o jeszcze jasne, prawdopodobnie sosnowe. Zaraz obok tego budynku sta³ niewielki kocio³. Niestety nie unosi³ siê z niego ¿aden mi³y dla nosa opar, a pod nim pró¿no by³o szukaæ weso³o skacz±cych iskier. Postaæ usiad³a na drabinie trzymaj±c w pogotowiu kilka no¿y do rzucania w taki sposób aby przybysze mogli je wyra¼nie widzieæ.
- Brama zaraz siê zamknie, wiêc radzi³ bym siê po¶pieszyæ. I do chuja czego tu szukacie? - mêski g³os by³ cichy, ale do¶æ wyra¼ny. - Tylko bez gwa³townych ruchów...
Gdzie¶ z drugiej wie¿y da³o siê s³yszeæ co¶ przypominaj±cego chichot hieny...
Offline
Wesz³a za bramê i rozejrza³a siê po obozowisku, mia³a dziwne wra¿enie, ¿e ju¿ tu kiedy¶ by³a. Có¿ to miejsce na pewno okres ¶wietno¶ci mia³o dawno za sob±. Jednym s³owem :
- Babskiej rêki tu brakuje
Powiedzia³a bez ogródek i skierowa³a sw± laskê trzpieniem do do³u na znak, ¿e ma raczej pokojowe zamiary. Wiedzia³a jedno, ¿e Cyny na pewno tu nie ma. Ma³a nie znosi³a ba³aganu i zniszczonych rzeczy. A orcza ? Có¿ przywyk³a do zniszczeñ, prostoty, ale nie do tego by zapuszczaæ miejsce swojego zamieszkania.
Hmm chyba dawno nie mieli tu rzemie¶lników, mincerza i kogo¶ kto ogarn±³ by ten burdel.
Zastanawia³a siê czy mieszkañcy tego przybytku w ogóle znaj± znaczenie s³owa porz±dek.
Offline